niedziela, 12 lutego 2012

6 urodziny :-)

Park miejski zwykle kolorowy i pełen ruchu tego dnia zdaje się zastygać. Soczysta zieleń liści ustąpiła miejsca białej powłoczce mroźnych koralików. Wąska alejka zakręca leniwie uchodząc w głąb osiedla. Idę przyspieszonym krokiem staram się nie zmarznąć, staram się jak najszybciej dotrzeć na miejsce. 6 urodziny nasz kochany mały P. kończy sześć lat !!! :-) Nie widzieliśmy się chyba rok. Nie wiem czy urósł? czy jego loczki kręcą się tak samo uroczo jak przedtem? Głupie pytania mogło zmienić się wiele czarujący z pewnością jest tak samo. Park ciągnie się i ciągnie. Dokładnie pamiętam kiedy pierwszy raz tedy spacerowałam. Mały P. ostroznie stąpał nóżkami po zielonej nierównej trawie, jego rodzeństwo ścigało się gdzieś między kępami roślin a my byliśmy tacy szczęśliwi - spełniało się nasze marzenie moglismy pokazać świat P. taki jaki jest naprawdę, a nie tylko taki jaki zdawał się być obserwowany zza okna przez  szczebelki białego łóżeczka. P. prawie nie znał tego świata jego eksplorowanie zostało brutalnie przerwane przez drapieżną chorobę. Sprowadzone do perspektywy szpitala. To tam splotły się nasze drogi. Był moim pierwszym podopiecznym.
Pierwszy dzień wolontariatu, pierwszy na onkologii. Kiedy słowa hematologia, izolatka, chemia, leukopenia, rokowania jeszcze nic dla Ciebie nie znaczą, dopiero odkrywasz ich sens, uczysz się znaczenia. Na ten moment, na tu i teraz jesteś tylko ty i Maluch. Tak samo niepewni, tak samo przestraszeni i ciekawi siebie zarazem spoglądacie sobie w oczy, spotkanie dwóch zupełnie czystych kartek, nieodkrytych historii, niedoczytanych słów.
Wtedy po raz pierwszy
Wtedy po raz pierwszy pomyślałam sobie nie zgadzam się. Nie zgadzam się na szpital, nie zgadzam na chorobę, cierpienie tych małych zupełnie niewinnych istot. To nie dla mnie, nie dam rady. Rzut oka na drzwi - wyjść, zamknąć, zostawić. I ta myśl: Czysty egocentryzm- Ja mogę wyjść , wrócić do swojego poukładanego świata, zbuntować się i pójść dalej , ja mam wybór, mój wybór. A on? On nie ma wyboru, nikt nie zapytał 2,5 letniego chłopca, czy chce tu być. Mogę wyjść zamknąć sobą tylko dwie pary szklanych drzwi to wystarczy by nie myśleć, ale niczego nie zmienia. Mogę też wejść i zostać, zapełnić puste krzesło, wieszak w szatni i zużyć ochronny fartuszek do kompletu z ochraniaczami i maseczką. Wybieram - zostaje.
Kroki
P. stawia swoje pierwsze kroki na szpitalnym korytarzu- ja swoje pierwsze na oddziale. Oboje uczymy się chodzić.
A jeśli któregoś dnia..?
A jeśli któregoś dnia przyjdziesz i P. tam nie będzie co wtedy zrobisz?  Wiem o co pyta. W głowie brzmi mi tylko jedno stwierdzenie "Ale przecież 90%.." - Odpowiedź.
Udało się
Udało się!!! :-) Przychodzę na oddział, a P. tam nie ma. Jest w domu. Swoim, własnym, wywalczonym, wygranym :-)
I znów park.
Tu zaczęła się i zakręca opowieść. Na niebieskim kocu wśród zielonej trawy z przyjaciółmi uczymy Cię przyrody. Łapiemy słońce, wąchamy wiatr oddychamy beztroską.
Dziś, gdy tamte słowa znaczą już więcej...
Dziś, gdy tamte słowa znaczą już więcej znów jestem w parku. Idę na Twoje 6 urodziny. Śpieszę się by się nie spóźnić, by nie zmarznąć. Bijesz brawo płonącej racy na torcie. Bije brawo Tobie P.- mój mały Początku Wielkiej nadziei ! Wszystkiego najlepszego :-)