wtorek, 18 listopada 2014

Mały Książe.

Mały Książe. Tą książkę przeczytałam jeszcze wiele lat temu. Dziś wraca do mnie mocno. Dziś kiedy spotkałam mojego Małego Księcia. Spotkałam go w szpitalu wśród rurek do tracheotomii w świecie respiratora i kroplówek. Spotkałam go zupełnie blisko, na wyciągnięcie ręki. Dotykałam jego malutkich dłoni i patrzyłam w wielkie szklano- niebieskie oczy. 
Nic mi nie powiedział - po prostu słuchał. Godził się  bez cienia sprzeciwu na moją obecność.
- Czy jest szansa, że on nas słyszy? - zapytałam.
- Jedni uważają, że tak inni że nie. Medycyna zna przypadki, gdzie ktoś wybudzał się i okazywało się że wiele do niego docierało.

Od ponad tygodnia nie mogę przestać o nim myśleć. Nie rozumiem tego. Ani jednego odwzajemnionego uśmiechu ani ułamka sekundy ściśniętego palca, ani jednego słowa, szeptu. Nic. Cisza pikających pomp infuzyjnych. A tak bardzo za nim tęsknię. I nie mogę doczekać się następnego spotkania.

Ile czasu potrzebowała róża żeby dać się oswoić?
Ja oswajam się powoli. Uczę się patrzeć. Widzę czterolistną zasuszoną koniczynkę nad łóżeczkiem. Widzę puste krzesełko, na którym mogę usiąść i doprasowane z namaszczeniem ubranka w szafce  znów zasłonięte roletki i uśmiechy lekarzy.
Chłonę informacje o hospicyjnej diagnozie i o bezradnie rozkładających ręce moich Mistrzach. Stoję po środku tego wszystkiego i mam ochotę zapytać: "Panie czy naprawdę tak mocno mnie kochasz, że  znów stawiasz na mojej drodze Anioła?  Czy naprawdę mi wierzysz że poradzę sobie z delikatnością jego piór? Ja sobie nie wierzę. Pozostaje mi ufać, że Ty wiesz co robisz. Chciałabym go jeszcze spotkać, czy podarujesz nam jeszcze trochę czasu zanim do Ciebie wróci Panie? Jeśli musi wrócić. Bo może to jest planeta dla Twojego Małego Księcia Boże?"
Pozostaję pośrodku tej modlitwy, sali.
A szklano - niebieskie oczy Małego Księcia zdają się szeptać:
"Codziennie patrz na świat jakbyś widział go po  raz pierwszy" (Antoine de Saint-Exupéry)