poniedziałek, 7 maja 2012

Niedziela

Mały antyczny kościółek pięknieje, wypełniony po brzegi gośćmi. Godzina zero minęła, spóźniona ale szczęśliwa staje w jego przedsionku, przez drzwi dochodzi duszny, świąteczny zapach kadzidła. Chłonę go całą sobą. Przenika nozdrza i skórę. To nie tylko zapach miejsca. To zapach chwil.
Pamiętam podobny dzień, kiedy stałam z tamtej strony. Biała alba, włosy wplątane w wianek. Tę chwilę pamięta się na długo, na zawsze. Czy mogłam przewidzieć, że 5 lat później wymyślisz kogoś kto pozwoli mi dzielić z sobą podobne Święto? Że zaprowadzisz mnie do małego antycznego kościółka, by pokazać, że jesteś Ten Sam Niezmienny, że kochasz? Dziwnie i pięknie splatasz drogi. Niezwykły z Ciebie Krawiec. Czasem zastanawiam się co wyjdzie z dzieła, które szyjesz. Czasem nie rozumiem tych ściegów, skrawków naszywanych jeden na drugi. Czasem chciałabym zaprotestować, zbuntować się, poprawić Twój ścieg, bo on nie pobiegł po linii mojego projektu, a czasem zadziwia mnie, że biegnie po linii, o której nawet nie śmiałabym pomarzyć.
Długi, czerwony dywan. Kolana płasko dotykają ziemi. Stoję w bezpiecznej odległości. Nie słyszę słowa AMEN wyszeptanego trzykrotnie w strugach tętniącego na zewnątrz deszczu. Wtapiam się w deszcz. Po raz pierwszy płaczę na Komunii. Na tamtą chwilę nie umiem sobie tego wytłumaczyć- jest dobrze. Wzruszenie.
Przyszedłeś. Ty wielki, majestatyczny, stajesz się mały, cichy, delikatny. Jesteś.O nic nie pytasz. Przytulasz. Oto nowe zamieszkanie Cudu w Cudzie.
Ten obraz z przed ołtarza kilkadziesiąt sekund spojrzenia przywołuje na myśl inne obrazy. Dużo tego istna mozaika. Widzę szpital i szczęśliwy koniec - Twoja Pascha, Twoje zwycięstwo. Widzę tę samą salę i puste łóżeczko i milczenie i pustkę. Spojrzenie biegnie ku neurochirurgi, gdzie tak często brakuje mojego AMEN. W końcu opuszcza bramy szpitala, wędruje w czasie i pada na hale gimnastyczną, na niesplecioną wiklinową kule, na zeszyt od geometrii rzucony o ścianę nie raz, na normę, której czasem nie da się dogonić, można tylko zaakceptować i na stereotypy, z którymi czasem tak trudno jest walczyć.
W uszach dźwięczy pytanie zasłyszane kiedyś od znajomego: "I gdzie Twój Bóg?" Wracam do kościoła, przed ołtarz, do zgiętych przy podłodze kolan Przyjaciół. Nie wiem, które to już AMEN w Ich życiu, nie wiem, które tak bardzo radosne. Ale widzę Ich obecność tutaj i już znam odpowiedź. Bóg, żyje w Nich. Żyje w tych wszystkich, którzy kochają. którzy nie boją się pytać dlaczego. I którzy nie zawsze potrafią powiedzieć: AMEN.
Dziękczynienie. Pieśń: "Panie dobry jak chleb, bądź uwielbiony.." Bądź uwielbiony za tę chwilę, za spotkanie, za Misia, za MIŁOŚĆ.
Dziś zgadzam się na Twój świat. Błogosławiona chwila.
AMEN.