piątek, 14 marca 2014

Stacja I Wyrok
Gdzieś niedaleko Kalwarii 2000 lat temu Ktoś słyszy wyrok skazujący.
Za kilkoma parami szklanych drzwi, w gabinecie zabiegowym otwarty zostaje przewód badawczy. To tylko kilka nakłóć, kilka próbówek krwi, kilka niezrozumiałych liczb na zapisanym świstku z napisem wynik. Zapada diagnoza. To jeszcze nie wyrok. Za to podobnie jak tam kiedyś niedaleko w Kalwarii początek. Ta diagnoz to nie wyrok, wyrok zapadnie tu dużo później. Nie wydadzą go lekarze, nie wyda go medycyna. On zapadnie po cichu. W wszystko mówiących spojrzeniach ludzi, którzy "przecież wiedzą" co znaczy słowo rak, w urwanych rozmowach, w bezpardonowych pytaniach ludzi, którzy "przecież wiedzą" z czym wiąże się białaczka.

Stacja II Wzięcie Krzyża
A przecież tamten krzyż który teraz stoi na Kalwarii Ktoś musiał tam wnieść, Ktoś musiał wziąć go na ramiona i przejść tą drogą.
Trzeba było się zmierzyć z codziennością. Na zgliszczach rozsypanego w pył ładu spróbować odbudować wiarę w to, że kiedyś jeszcze będzie dobrze. Trzeba było przyjąć, nie wiem czy się zgodzić. Tu raczej nikt nie pytał o zgodę. Nikt nie zapytał przeuroczej 4 letniej dziewczynki czy zgadza się poznać tę drugą mniej bajkową stronę życia. Nikt nie zapytał jej rodziców czy zgadzają się stanąć do nierównej i niesprawiedliwej walki z chorobą córeczki, z resztą nie pierwszej o nią. Nikt wreszcie nie zapytał dorastającego chłopca i jego młodszego brata czy zgadzają się  na tęsknotę, na to trzęsienie ziemi, które właśnie stawało się ich udziałem. Nikt nie zapytał, ale trzeba było wziąć ten krzyż.

Stacja III  Pierwszy upadek
 Dlaczego Jezus upadł na Drodze Krzyżowej? Może to zmęczenie, może samotność, a może jakiś drobny kamień na jego szlaku zawadził o wycieńczoną wędrówką stopę? Dlaczego upadłeś Jezu?
Setki nieprzespanych nocy, tysiące przebiegających przez głowę myśli, nie pomagają w przetrwaniu. Nie pomaga też cisza w słuchawce kiedy tak bardzo chciałoby się usłyszeć dźwięk telefonu, nie pomaga  izolatka i limity odwiedzin. Trudno nie czuć się samotnym. Trudno być silnym 24 godziny na dobę. Kryzysy się zdarzają trzeba tylko potem wstać i pójść dalej.

Stacja IV Spotkanie z Matką
Była przy Nim od początku. Przeszła tę samą drogę, czuła ten sam ból.
Radosny czas oczekiwania narodzin maleństwa pełen jest pewnie myśli o przyszłości - dobrych myśli, marzeń planów.  Jako matka chcemy być tą która będzie potrafiła rozwiązać każdy problem, przykleić plastereki na zdarte łokcie, przytulać kiedy pojawi się zły sen. Jako matki chcemy być powierniczkami pierwszych miłości, przewodniczkami po świecie, który dla naszych pociech pełen będzie jasnych kolorów i niezwykłych niespodzianek. Myśląc o tym co czeka nas kiedyś jako matki nigdy nie myślimy o tym że macierzyństwo każe nam wejść na Drogę Krzyżową, że zaprowadzi nas do szpitalnego łóżeczka, że zmusi do oswojenia terminów: chemia, sterydoterapia, leukopemia. Że staniemy się jak lekarze, choć nigdy medycyny nie studiowaliśmy Że doprowadzi nas do punktu, w którym będziemy mogły tylko być i czekać.

Stacja V Szymon
Trzeba było odnaleźć się w codzienności zadbać o zdrowie córeczki i temu podporządkować całe swoje życie. Trzeba było znaleźć w sobie siłę by trwać. Trzeba było znaleźć w sobie siłę by pomóc innym mamom innym rodzicom, którzy tuż obok przechodzili ten sam dramat. Nie tego ostatniego nie trzeba było , ale tak podpowiadało serce.

Stacja VI Weronika
Weronika była prostą kobietą. Drobną i delikatną, a żeby dotrzeć do Jezusa musiała przedrzeć się przez pewnie nie jeden oddział rzymskich żołnierzy.
W tej drodze Krzyżowej Weronika obecna jest na  co najmniej dwa sposoby.
Pierwszy to odwaga szukania sensu, nie znalezienia go ale cierpliwego szukania. Potrzeba nie lada odwagi żeby przedrzeć się przez ten cały ból, przez bunt, przez morze wypłakanych i ocean nie wypłakanych łez i nie zamknąć się, nie zakleszczyć, nie utknąć w bezmiarze cierpienia, lecz potrafić widzieć dalej, szukać nawet jeśli daleka droga by znaleźć.
Druga to determinacja zrobienia wszystkiego co tylko się da poruszenia Nieba i Ziemi, żeby ulżyć, żeby dopomóc, żeby być przy. Tak kochać mogą tylko Rodzice.

Stacja VII Drugi upadek
Jezus upada po raz drugi, pytanie dlaczego powraca z tym upadkiem jak bumerang.
Pytanie Dlaczego. Zadawane najpierw sobie, ludziom wokół, Bogu. Kto zawinił? Czy gdyby szybciej, gdyby bardziej, gdyby dokładniej to... Szukanie winny w sobie, w zrobionych i niezrobionych rzeczach.  Gdyby Jezus postawił stopę inaczej, gdyby Szymon wyprzedził Go o pół kroku i odsunął kamień, który leżał na drodze, gdyby Weronika wraz z chustą podała choć kroplę zimnej wody, gdyby Maryja była o kilka metrów bliżej to.... Jezus i tak by upadł. Ten upadek wpisany był w tę wędrówkę. Ta Droga Krzyżowa i tak musiała się dokonać.

Stacja VIII  Płaczące niewiasty
Łzy są naturalną reakcją na bezradność wobec cierpienia. Cierpienie ma moc zamykania i otwierania serca. Cierpienie Jezusa nie zamknęło go na łzy kobiet, ale pozwoliło znaleźć dla nich słowa pocieszenia. Panie Jezu nie powinno być odwrotnie? Może powinno, ale w tym momencie właśnie to było potrzebne.
Ma 4 latka, białaczkę i niezwykłą siłę. Jednym zdaniem : "Ale pamiętaj nie wolni się poddawać! " Wbija w krzesła wszystkich obecnych. Dodaje mocy, powera, porywa ich serca.

Stacja IX Trzeci upadek.
O upadkach pisze się łatwo z pozycji narratora, obserwatora, widza. W ogóle całą tę Drogę pisze się łatwo z takiej pozycji. Nie wiem w którym momencie tak naprawdę przestałam być tylko narratorem, nie wiem w którym miejscu tej drogi się znalazłam, ani gdzie stoję na niej dzisiaj. Na pewno nie tak blisko jak Matka, nie jak Szymon ani Weronika, nie stoję też tak blisko jak Niewiasty czy Umiłowany Uczeń. To intymna przestrzeń, którą zdolni są odczuwać tylko mama, tata, rodzeństwo. Ale nie stoję też z boku. Nie czuję się już tylko obserwatorem, narratorem, opowiadaczem. Mój strach o Martynkę nigdy nie będzie tak wilki jak ich,  moja nadzieja nigdy nie dosięgnie rozmiarów ich nadziei. Co nie znaczy, że się nie boję i że nie wierzę. Boję się i wierzę i jestem im wdzięczna za tę wspólnie dzielone wiarę i strach.

Stacja X Obnażenie z szat.
Zabrali Mu wszystko co miał. Oto stoi przed ludźmi cały odkryty z sercem otworzonym na oścież. Lecz oni nie potrafią Go przyjąć.
Choroba, a raczej walka o zdrowie swoje lub najbliższych zmusza do odsłonięcia przed ludźmi wielu rzeczy. Nie zawsze jest to łatwe i przyjemne. A właściwie powinnam powiedzieć, że prawie nigdy takie nie jest. Nie jest przecież łatwo otworzyć swoje serce - kiedy tak bardzo potrzebuje się wsparcia bo zawsze istnieje obawa, że jeśli ktoś zobaczy w nim smutek przestraszy się i ucieknie. Nie jest łatwo chwycić za telefon i wybrać nawet te najbardziej zaufane numery - kiedy tak bardzo potrzebuje się rozmowy - bo zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś po drugiej stronie po prostu nie odbierze. Nie jest łatwo opowiedzieć komuś drugiemu o swoim strachu bo może się okazać, że po raz kolejny usłyszy się sławetne: "No weź nie panikuj", a wtedy zostanie ta jeszcze bardziej przerażająca samotność. Nie jest wreszcie łatwo prosić o wsparci materialne, czy 1% podatku bo jak się słyszy komentarze, że to" wstyd, bo są tacy co bardziej potrzebują" to pozostaje tylko bezsilność i poczucie winy choć zupełnie w tym wszystkim nie jest się winnym. W takich jak te sytuacjach kiedy ludzie zawodzą pozostaje jedynie wiara, że On, Jezus z dziesiątej stacji Drogi Krzyżowej jest blisko.

Stacja XI Przybicie do krzyża
"Ja już tak dłużej nie chcę tego kłucia, tych lekarstw",  "ja już nie chcę tych wszystkich badań i wizyt", "Inne dzieci mają lepiej" "Ja chcę wychodzić na dwór, bawić się na śniegu"  Nie chcesz i trudno z tym polemizować, trudno się dziwić. Od 4 lat ten brutalny świat medycyny jest Twoim światem, choć tak naprawdę nigdy nie powinnaś go poznać. Ty się buntujesz i ja się buntuję, choć nie mogę Ci tego powiedzieć. Zwłaszcza, że niektóre z tych obrazków nakładają mi się z tymi, które znam z autopsji. Ja też nie chciałam rehabilitacji, nie chciałam łykać tabletek, nie chciałam podpierać ścian na imprezach szkolnych, ani zostawać na lekcjach kiedy moi znajomi jeździli na zawody sportowe. Dziś wiem, że było to potrzebne i cieszę się z tego co mam, ale patrząc oczami dziecka trudno to zrozumieć. W takich momentach jak te z początku stacji nie wiem co powiedzieć, mam tylko ochotę mocno Cię przytulić.

Stacja XII Śmierć na krzyżu
 Stacja w tej Drodze Krzyżowej nie układały się według schematu: chore dziecko Jezu a wszyscy wokół to otoczka do sytuacji. W tej Drodze Krzyżowej każdy przez chwilę był Jezusem, Maryją, Szymonem i Weroniką.  Umrzeć to nie tylko stracić życie. Umierać i rodzić się na nowo można każdego dnia na wiele sposobów. Można umierać ze strachu, z niepewności, można umierać (spalać się) dla drugiego, umierać mogą marzenia, ale i schematy, stereotypy. Bo jak ktoś powiedział kiedyś "Każdego dnia umieramy i rodzimy się po kilkakroć od nowa"

Stacja XIII Zdjęcie z Krzyża
Zdjęcie, ulga, odetchnienie. Lepsze wyniki, kolejny miesiąc bez chemii, pierwszy dzień w szkole, wycieczka autokarowa, pierwsza miłość i przyjaciółka od serca z bloku obok. Małe ulgi, kropelki rosy na świeżo obudzonej trawie.

Stacja XVI Grób

Od pierwszej stacji, od momentu diagnozy wszystko zmieniło się diametralnie, o 180 stopni. Dawne schematy utarte obyczaje, niektóre z wydeptanych ścieżek poszły w odstawkę przeminęły. Trzeba było na nowo nauczyć się chodzić i oddychać, patrzeć i widzieć. Grób to to co już za co już przeminęło aktualnie stacja XV - nowe życie Zmartwychwstanie.